rozmowy zwyczajne

"Pani Kazia"

Oddział o pokrzepiającej nazwie Opatrzność przylegał bezpośrednio do Zygmuntówki i Józefówki. Wszystkie one stanowią część składową zabudowań Domu Pomocy Społecznej we Wieleniu.

Pewnego razu zostałem zaproszony przez Siostrę Dorotę, która opiekuje się żeńską częścią oddziału Opatrzność na kawę. Była połowa lipca 2014 roku. Skwar lał się z nieba, na którym widniało kilka pokaźnych cumulusów. W najbliższej perspektywie miałem spotkanie w towarzystwie wyłącznie kobiecym. Siostra Dorota i dziewczyny już na mnie czekały. Bez cienia pychy, czy obłudy można powiedzieć, iż byłem oczekiwany z niecierpliwością. Dało się to odczuć w momencie, gdy przekroczyłem drzwi oddziału mieszczącego się na pierwszym piętrze. Siostra Dorota ubrana była przepisowo w biały, nieskazitelnie czysty habit, który kontrastował z czernią mojej sutanny.

- Zapraszamy na taras! - rzekła zakonnica. Bez trudu domyśliłem się, iż właśnie tam będę poczęstowany popołudniową kawą. Było to zresztą bardzo praktyczne rozwiązanie. Przestronny i zadaszony taras równolegle przylegał do korytarza. Rozciągał się zeń widok na klasztorny warzywnik i pobliskie zabudowania gospodarcze. Na dalszym planie rysowały się błyszczące o tej porze w słońcu, kamienice miasteczka. Na tarasie stały stoliki, a wokół nich krzesełka. Zacząłem się kolejno witać z dziewczynami, po czym usiadłem przy jednym ze stolików.

- Kawy, herbaty? A może pepsi z lodem? - zapytała Siostra Dorota.

- Kawki! - odparłem bez wahania.

Dziewczyny usiadły również. Każda na swoim - jak mi się zdaje - już wcześnie ustalonym miejscu. W pierwszej chwili nie wiedziałem, w jaki sposób je zagadnąć. One również milczały uśmiechając się z zakłopotaniem, a może zwyczajnie z życzliwością. Najtrudniej jest przełamać pierwsze lody - potem wszystko idzie jak z płatka. Ale w jaki sposób je przełamać. Od czego najpierw zacząć? Spojrzałem z pewnym wahaniem po ich zaciekawionych twarzach. Uśmiechnąłem się i zacząłem wypytywać skąd pochodzą i jak długo już tutaj mieszkają. Wywiązała się dość długa rozmowa. Tymczasem Siostra Dorota przyniosła kawę i lody. Na stolikach pojawiły się też słodycze. Czas upływał szybko i wręcz sielankowo. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż wszystkie dziewczyny były niepełnosprawne intelektualnie. Jedna z nich nawet nie siedziała z nami, tylko leżała na posadzce, gdyż w taki właśnie sposób lubiła spędzać większość swojej codzienności. Na pierwszy rzut oka mogło to wydawać się szokujące. Dziewczyna przemieszczała się z miejsca na miejsce czołgając się, ale taka jej wola.

Gawędziliśmy o wszystkim i o niczym, a słodycze niepostrzeżenie znikały ze stolików. Poznałem historię życia kilku dziewczyn, które opowiadały o sobie z ogromnym zapałem. Raz po raz zerkałem na korytarz. W jednym z pokoi leżała - prawie nieruchomo - pani Kazia. Nie mogła uczestniczyć w spotkaniu, gdyż los przykuł ją do łóżka. Ale to właśnie jej osoba wzbudziła we mnie szereg pytań, na które nie łatwo jest dać odpowiedź.

Pani Kazia jest w kobietą w podeszłym wieku, również niepełnosprawną umysłowo. Jakiś rok wcześniej była w stanie agonalnym. Lekarz Domu - Siostra Urszula była pewna, iż pani Kazia nie doczeka następnego poranka. Nieubłagalna logika i fizjologia ludzkiego bytu wskazywała jednoznacznie, że Kazia umiera. Tego samego wieczoru przyszedł Ksiądz Kapelan z wiatykiem, pomodlił się i namaścił umierającą olejami świętymi. Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy nazajutrz okazało się, iż pani Kazia ciągle żyje, a właściwie to ma się lepiej, niż wczoraj. Mało tego, w krótkim czasie stan zdrowia pani Kazi polepszył się znacznie. Siostra Urszula nie mogła wyjść z podziwu, nie rozumiejąc zaistniałego stanu rzeczy. Najwidoczniej był to cud.

W jaki sposób pojąć przyczynowość tego cudu? Co Bóg chciał nam przez to powiedzieć? Starsza kobieta, przybita do lóżka, niepełnosprawna intelektualnie, którą trzeba się ustawicznie opiekować zostaje cudownie uzdrowiona! Nie rozumiem, jaki Bóg miał w tym cel! Ciągle szukam odpowiedzi. Mam nadzieję, że kiedyś ją odnajdę. Pani Kazia zaś leżąc cały dzień w łóżku czeka na księdza, który przychodzi do niej regularnie z komunią świętą.

  • Odwiedź nas lub napisz do nas:

W Wieleniu nad Notecią został założony Dom Opieki dla starców pod nazwą Zakładu św. Józefa. Dom ten, prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, rozpoczął swoją działalność w 1933 roku. Od kwietnia 1933 roku siostry Rodziny Maryi rozpoczęły pracę na tym terenie.

Nasza Galeria

/ /