Odeszli do Pana ...

"S. Wiktoria Jasek - wspomnienie"

• • •

Urodziła się podczas II wojny światowej - 23 grudnia 1939 roku, jako trzecie dziecko w naszej rodzinie.

Naloty, bombardowania, zbliżający się front, ciągłe ucieczki do piwnicy - to codzienność tamtego czasu …. I w takich warunkach przyszła na świat nasza siostrzyczka - cała sina, ledwo żyjąca. Mama owinęła ją w kocyk i cudem uratowała. Ochrzcili ją z wody i nadali imię Wiktoria - zwycięstwo, którego tak bardzo pragnęli.

Wojna jednak trwała - dom rodzinny spłonął, nie było co jeść, ani czym się okryć, a tu zima sroga. Wszystko to miało ogromny wpływ na rozwój tak maleńkiego dziecka.

Wiktoria była bardzo wrażliwa, bardzo bała się ciemności, bała się wychodzić z domu, była ciągle zalękniona.

Jako dziecko pomagała mamie w domu, pasała również krowy.

Często też pomagała w kościele Siostrom, które przyjechały ze wschodu i zamieszkały na plebanii w bardzo trudnych warunkach bytowych.

Po skończeniu siódmej klasy Wikcia złożyła dokumenty do szkoły dentystycznej w powiecie myślenickim.

W naszej rodzinnej parafii było bardzo dużo powołań kapłańskich i zakonnych, co wiązało się z częstymi uroczystościami Prymicji i Ślubów Zakonnych. Do zorganizowania którejś z kolejnych Prymicji poproszono Siostry. Władze zakonne oddelegowały do nas Siostrę Wiktorię Mądrą, która przyjechała w góry aż z Wielenia. Wikcia i jej koleżanki - dziewczęta z naszej wioski - nadal bardzo chętnie pomagały Siostrom w codziennych czynnościach domowych. Siostra Wiktoria Mądra przed powrotem do Wielenia spytała Siostry z naszej plebanii o powołania wśród miejscowych dziewcząt i wtedy Siostry wskazały na moją siostrzyczkę. Wiktoria szybciutko spakowała swoje rzeczy już wieczorem, a rankiem następnego dnia wyjechały z S. Mądrą do Wielenia. Miała wtedy 14 lat, była więc na utrzymaniu Sióstr, pomagając we wszelkich pracach klasztornych. Nazywano ją tam Wiktusią. Po pewnym czasie Wiktoria przyjechała do domu na urlop, aby zastanowić się i przemyśleć swoje powołanie ….

Zdecydowała wstąpić do klasztoru - Postulat odbyła w Poznaniu, a Nowicjat w Warszawie. Po Nowicjacie rozpoczęła studia na ATK, gdzie przygotowywała się do wykonywania zawodu organistki, jak również katechetki.

Ciągle zatroskana o sprawy Zgromadzenia powierzała je Dobremu Bogu w cichej modlitwie. Była bardzo pracowita, odpowiedzialna, dokładna we wszelkich działaniach, wrażliwa. Wielkim szacunkiem darzyła otaczających ją ludzi.

Będąc organistką prowadziła scholę parafialną. Czyniła to z wielką pasją i zaangażowaniem mimo, że nie było wtedy żadnych głośników ani ogrzewanych kościołów, a zimy były srogie.

O Siostrze Wiktorii bardzo ciepło wypowiadały się Siostry z placówek, w których razem pracowały i służyły Bogu: Poznania, Brzegu Dolnego, Gdańska - Nowego Portu ….

Bardzo dobrze czuła się też w parafialnych kancelariach. To były miejsca, w których dzieliła z ludźmi ich radości, smutki - w zależności od tego, jaką sprawę petenci w kancelarii załatwiali, tam spotykała się z ludzką biedą często.

Z wielką starannością, posłuszeństwem i odpowiedzialnością wykonywała wszelkie obowiązki, jakie stawiało przed nią Zgromadzenie.

W pewnym okresie swojego życia pełniła również obowiązek Przełożonej. To były trudne czasy. Placówki były maleńkie, ubogie, nie miały żadnych dochodów - o pensji katechetki nie było nawet mowy. Aby zaspokoić podstawowe potrzeby Sióstr, trzeba było podwójnie się modlić i podwójnie pracować. Wrażliwa Siostra Wiktoria bardzo często zastanawiała się czy na pewno wszystko wypełniła zgodnie z Wolą Bożą.

Po zakończeniu posługi w Gdańsku, Matka Prowincjalna Honorata Kasza powołała ją na stanowisko Mistrzyni Postulatu w Poznaniu. Późniejszymi jej placówkami był Trzciel i Brzeg Dolny.

Trudne dzieciństwo, wyczerpująca od najmłodszych lat praca i wiek …. Wszystko to sprawiło, że stawała się coraz słabsza i wyczerpana, zaczęły atakować choroby: zaćma, niskie ciśnienie, porażenie lewostronne i wiele innych. Mimo zabiegów i rehabilitacji jej stan się nie polepszał. Przyjechała zatem do Wielenia i tu pod staranną opieką naszej Siostry Przełożonej i Współsióstr spędziła ostatnie lata swojego życia.

Dziękuję Bogu za moją młodszą siostrę, za jej życie, za wspólne chwile u jego kresu i proszę o wieczną dla niej radość.

S. Małgorzata Jasek   maj 2018

• • •

Strona 7 / 14